Witam.
Pierwotnie planowałem rzucić na Zaga umieszczenie tu mojej opinii i wrażeniach ze zlotu, ale znając jego pewnie by to zrobił za jakiś miesiąc.
Tak więc chciałem się oficjalnie przywitać z wami na forum, z okazji mojego pierwszego postu.
A teraz do meritum. Odespałem wszystko co trzeba, zebrałem myśli i teraz mogę spokojnie wyrazić moją (i częściowo Nati) opinię o zlocie.
Zacznę od tego co nam się z Nati nie podobało. W sumie jest to tylko jedna rzecz, ale ważna – ośrodek.
Trochę już pojeździłem tu i tam i muszę powiedzieć, że tak bezczelnej maszynki do robienia turystów w balona (żeby nie użyć mocniejszego określenia) to jeszcze nie spotkałem. Sam wygład robił pozytywne wrażenie, ale to jedyne co mogę dobrego o nim powiedzieć.
Pierwsza rzecz: pokój – całe szczęście, że był tylko dla mnie i Nati, chociaż był przewidziany na 4 osoby. Już we dwoje było nam czasem ciężko poruszać się po pokoju, ale to jeszcze dało się wytrzymać. Rzeczą która nas wkurzyła było regularne wyłączanie grzejnika - tak średnio co drugi dzień był zimny. Jak wszyscy wiemy mamy zimę i temperatury na zewnątrz są raczej niskie w górach, wiec i w pokoju szybko robiło się zimno. Z racji tego, że jestem ciepłolubem minus duży.
Druga rzecz: łazienka- o ile w ogóle można tak tą wnękę nazwać. Pomijam fakt, że była na ścianie szczytowej bez ogrzewania przez co wilgotno i zimno w niej było jak cholera. Chodzi o samo pomieszczenie, którego szerokość nie przekraczała 0,5m i było to skrzyżowanie umywalki z prysznicem i toaletą. Tzn. jak już człowiek potknął się o umywalkę i upadł pod prysznicem to akurat mógł puścić bełta w kibel. Jedyne co oddzielało „sekcje” to zasłonki. Oczywiście i tak po użyciu prysznica cała „łazienka” pływała. Mógłbym tutaj jeszcze pisać dużo i namiętnie o ilości błędów w konstrukcji tego pomieszczenia, z racji wykształcenia, ale szkoda mi na to czasu i nie chce testować waszej cierpliwości

. Żeby oddać sprawiedliwość w innych pokojach z tego co widziałem były chociaż wydzielone kabiny prysznicowe, ale dalej wielkość łazienek to była kpina. Jako ciekawostkę dodam, że po skończeniu się papieru, trzeba było w nowy zaopatrzyć się samemu. To tak w temacie dbania o gości.
Trzecia rzecz: jedzenie – czyli jak za 2 złote przygotować jedzenie dla 30 osób, a przynajmniej takie można było często odnieść wrażenie. Do śniadań nie mogę się za bardzo przyczepić, ale to głównie zasłucha tego, że miały formę szwedzkiego stołu i każdy brał co mu pasowało (chociaż jakość pieczywa w większości wołała po pomstę do żniwiarzy

). Obiadokolacje to była jednak dość niewybredna kpina z gości. Urozmaicenia praktycznie żadnego (schabowy i karkówka raz były placki i gulasz), często niedogotowane ziemniaki i 3 rodzaje surówek: nr 1, nr 2 i dnia następnego coś co wyglądało jak mix 1 i 2 z resztek z dnia poprzedniego. Chociaż i tak na nagrodę specjalną zasługuje „rosół” czyli woda z tłuszczem o żółtej barwie i kluskami. Podobnie chyba były robione kompoty, czyli barwiona woda o bliżej nieokreślonym smaku.
Na oddzielny komentarz zasługuje pieczenie barana. A fakt nie było pieczenia barana! Był pieczony baran porznięty na jakieś dziwne kawałki podany w stołówce. Dlaczego? A no bo wyobraźcie sobie, że było za zimno!, żeby go piec przy nas na dworze (co w niczym nie przeszkodziło żeby chwilę później było ognisko). No ja jestem z Mazowsza to może się nie znam, ale w grudniu to raczej w górach upałów nie ma. Więc jak ktoś już bierze pieniądze za pieczenie barana, to albo go nam piecze jak było umówione, albo oddaje kasę proste. Nie wspomnę już o jakości tego barana, że zaczęliśmy się zastanawiać w parę osób, czy aby nie jest z mikrofali.
Dobra to tyle narzekania i marudzenia (tak wiem Zagu, że ty wiesz, że ja mogę jeszcze tak długo ale nie o to tu teraz chodzi

). Pora przejść do części, dzięki której uważam ten sylwester, po mimo wcześniejszego wywodu, za jeden z lepszych w moim życiu – ludzie i atmosfera.
Po pierwsze muszę tu podziękować Zagowi za to, że dał nam znać o tym spotkaniu i wytrzymał moje standardowe wyzłośliwianie się jego kosztem.

Po drugie chcę podziękować całej reszcie za ciepłe przyjecie. Nie ze wszystkimi było mi dane bliżej się zapoznać, ale i tak was lubię

.
W szczególności zaś chciałem podziękować (kolejność losowa):
Lukrecji i Grothowi za ciekawe rozmowy, nakłonienie Nati to tańca przy kinecie. Dodatkowo Groth masz u mnie plusa z imię

i minusa, że się wtedy wykręciłeś od Gry o Tron

Damianowi i Kasi za to, że nie bali się podjąć się gry o tron, mieli cierpliwość na wysłuchanie zasad i za bycie fajnymi sąsiadami.
DathEagle za ciekawe rozmowy na naprawdę wiele tematów, za potwierdzenie mojej zasady, że nigdy nie jest za późno na rozpoczęcie zabawy planszówkami i za pozwolenie bycia mi barmanem z Finlandii

Mordinowi za to, że chciało mu się zorganizować ten wypad, że dzielnie przekazywał nasze uwagi właścicielowi ośrodka i ciągle mimo to się uśmiechał
Krukowi za to, że polubiła moją Normandię i jej umiejscowienie

i nie odmawiała alkoholu ;]
Manul, że nie pilnowała Kruk w kwestii alkoholu za bardzo

Alphie za to że wytrzymał moje męczenie Zaga przy cytadeli i za danie się wciągnąć w magię i miecz
Vadi za cierpliwość do żywiołu jaki sama sprowadziła (to się nazywa cudowne dzieciństwo ) i genialny strój na cosplay.
Jeżeli kogoś tu nie wymieniłem z imienia bądź ksywki to dla tego, że nie jestem w tej chwili powiązać twarzy z jednym albo drugim. Jak już jednak pisałem wyżej z kim bym nie gadał, było fajnie. Jeżeli zaś kogoś błędnie nazwałem, to też z góry przepraszam, ale dopiero uczę się kto jest kim tutaj.
A na sam koniec krótkie podsumowanie z samego zjazdu.
Było zajefajnie.
Ok. trochę rozwinę tę myśl

Pierwszy dzień upłynął na poznawaniu ludzi, kto w co gra i co pije

. Zdecydowanie potrawa dnia był pstrąg, na którego biedny Zagu czekał tak długo, że wszyscy zdążyli zjeść i wypić co zamówili, a parę osób zdążyło już wypić większość tego co Zagu zamówił

i właściwie zbieraliśmy się do wyjścia, wreszcie dotarł zamówiony pstrąg. Zagu zadowolony, że w końcu i on może coś zjeść pierwszy kęs (albo drugi) i ość. Wiem, że Zagowi było nie do śmiechu ale i tak nie przeszkodziło nam się z tego śmiać. Zakończyliśmy go tak jak i każdy następny dzień popijawą w ośrodku z rozmowami i grami.
Kolejnego dnia zaczęły się prelekcje. Nie brałem udziału we wszystkich, więc wypowiem się Tolko o tych, które zaliczyłem.
Na pewno muszę pochwalić Kepasona za wybory w wiedźminach. Tu akurat wziąłem tylko udział w połowie prelekcji, ze względu na to, że nie grałem jeszcze w Wiedźmina 2, ale do tego czasu pjawiło się wiele ciekawych opinii i motywów za dokonanymi wyborami (jak w życiu realnym dużą się napędową stanowiły cycki

).
Alpha i jego przedstawienie Orleais z DA też wypadło fajnie. Widać było, że się do niej przygotował i sięgnął po materiały z wielu źródeł. Podejrzewam, że dla fanów DA było to ciekawe, dla mnie trochę miej, ale i tak przyjemnie się tego słuchało.
Zagu próbował nas z kolei przekonać, że autorzy ME wzorowali się mocno na serii książek o Heehah (chyba tak to się pisało), autora teraz nie pomnę. Czy mu się udało? Na pewno oba uniwersa są bardzo zbieżne, ale nie można było w żaden sposób stwierdzić czy to przypadek czy celowe działanie.
Prelekcje Vadi o inkwizycji w DA przegapiłem, wiec tu na barkach innych spoczywa ocenienie jej.
Miała być też jedna krucza prelekcja, ale prelegentka stwierdziła, że woli πć

Oprócz prelekcji odbyły się 3 konkursy wiedzy: o ME, DA i Wiedźminie. Chętni do wzięcia udziału dopisali, przy niektórych pytaniach zabawa była przednia również i dla publiki, a nagrody chyba każdemu przypadły do gustu.
Oczywiście oprócz tzw. części oficjalnej, każdego wieczoru była część nieoficjalna, gdzie w luźnej atmosferze przy alkoholu i grach toczono dyskusje na wszelkie możliwe tematy.
Ogniska, pomimo opisanego wcześniej zgrzytu z baranem, wypadły super, głównie dla tego, że były przedłużeniem tych luźnych wieczorów i ich atmosfery. W oparach palonego drzewa i alkoholu potrafiły wykiełkować naprawdę dziwne dyskusje, ale zawsze niezmiernie ciekawe.
I na koniec jeszcze kilka słów o konkursie strojów. Tu wyszło trochę średnio bo było 4 uczestników z czego tylko 3 konkursowych. Niemniej jednak należą się wielkie brawa dla Vadi, za własnoręcznie przygotowany strój Xeny :;) i słusznie zajęte 1. miejsce. Ja i Nati podzieliliśmy się 2 i 3 miejscem. Brawa pocieszenia dla Zaga i jego Itachiego z bródką

I to tyle. Te parę dni zleciały bardzo szybko i super atmosferze. Wiem też, że zostały podjęte pierwsze przymiarki do kolejnego zjazdu, tym razem w sierpniu na mazurach. Jeżeli dane będzie mi i Nati mieć tyle wolnego czasu, żeby tam się zjawić, na pewno nie będziemy się wahali przed uczynieniem tego.
Pozdrowienia dla wszystkich uczestników
Aesdilven i Nati.