Rienc Snow

Wydął usta.
- Bardzo śmieszne, Nameciu, bardzo śmieszne. Aż mi hajdawery ze śmiechu spadły. - mruknął słysząc kąśliwy dowcip. Przeniósł wzrok na Patricka. - Wiesz, przysnęło mi się trochę. Później obudził mnie ten brzydal, dał mi w gębę i oto jestem! Wielki powrót Grajka, niczym w balladzie! - odparł z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.

Namesmus Castacarari
- On dał ci w gębę, ale wolę nie wiedzieć co ty mu dałes. I w jakich okolicznościach ci te hajdawery spadły. Poza tym patrząc na jego mordę to masz bardzo kiepski gust. No i ta ballada w takim razie byłaby nie do opowiadania w bardziej cywilizowanych towarzystwie.

Patrick Black

-Ciesz się z tego, że cię nie zabił.- odparł Grajkowi.
-I, że znalazłeś się tu z nami, a nie kimś obcym.-powiedział po chwili, również do Grajka.

Rienc Snow

Zerknął z ukosa na Namesmusa.
- Wal się. - odparł tylko.
W odpowiedzi na bardziej życzliwe słowa Patricka skinął głową na tyle na ile pozwalał mu to uścisk niewyględnej persony.

Gerri Oloė

Całkowicie ignorowała błaznujących towarzyszy. Zagrożenie w różny sposób wpływało na ludzi. Wisielczy humor nie był niczym dziwnym, ale ona wolała bacznie obserwować starcie czarodziejów. Nie ufała żadnemu z nich. Księżycowe Płaszcze? Volgar? Szukała w pamięci jakichś podpowiedzi. Co prawda nigdy nie uważała tak pilnie na wykładach historii i sztuk politycznych... Wolała słuchać starego Morra, lekarza i zielarza w Bractwie. Ale jeśli gnom nie był jakimś odszczepieńcem, tylko rzeczywiście należał do potężnej szkoły magów...

Patrick Black

Po słowach wypowiedzianych do Grajka odwrócił swoją głowę w stronę walki pomiędzy Gnomem a Luciusem, był ciekaw jej dalszego przebiegu i tego kto ją wygra.

Wielka bestia ruszyła do ataku. Gilbert podniósł rękę jednak nie zdążył wypowiedzieć inkantacji, ponieważ już leciały ku niemu magiczne pociski a ich unikanie nie było łatwe, gdy na gnoma szarżował kilkutonowy, wielki pająk.

Dorn uderzył Rienca otwartą dłonią
- Ktoś cię pytał o zdanie śmieciu?
- Dorn... zostaw go. Jeszcze uszkodzisz tą piękną buźkę. - Głos Anastazji był podekscytowany. Kobiecie najwyraźniej podobała się walka.

Patrick Black

Dalej oglądał walkę, była co raz ciekawsza. Nie wiedział ile działa paraliż, więc spróbował się z niego wyrwać, pomyślał, że może paraliż działa już na tyle słabo, że da się z niego wyrwać bądź w ogóle już nie działa.

Paraliż nie ustąpił. Patrick nadal mógł ruszać tylko głową.

Gilbert użył swojego zaklęcia lewitacji, i uniósł się nad arenę. Nagle uniósł dwie ręce i zaczął wymawiać długą inkantacje. Po kilku sekundach, z jego rąk wyleciała potężna magiczna włócznia. Uderzyła ona Luciusa i odrzuciła go na kilka metrów. Nagle rozległ się huk, i elf zniknął w kuli magicznej energii, powstałej po wybuchu włóczni.

Patrick Black

Paraliż nie ustąpił, ale za to wiele wskazywało na to, że Gilbert wygra.
-Chyba walka zbliża się ku końcowi.- powiedział z lekkim uśmiechem na ustach.