Czy ta gra ma minusy? Ma i to od groma. Nadal mi się podoba i nie żałuję wydanych nań pieniędzy, ale trzeba uczciwie przyznać, że owa produkcja zawiodła na wieeeelu polach....
1. System walki w zwarciu.
Tutaj odsyłam po szczegóły:
viewtopic.php?f=275&t=69712. Iluzoryczna frakcyjność.
Kim my właściwie jesteśmy? Członkiem inkwizycji wykonującym tajną misję w przebraniu pirata. A i tak przez większość gry, nasz bohater tytułuje się mianem kapitana piratów (którym chyba faktycznie się staje). Możemy jakoś tam sympatyzować z jedną czy drugą stroną, ale tak na prawdę ciągle jesteśmy skazani na los pirata... (o integracji z frakcjami rodem z Gothica czy poprzedniego Risena można zapomnieć).
No dobra jesteśmy tym piratem i co dalej? Nawet gdy się z tym pogodzimy wygląda to dosyć naiwnie.
Chyba każde dziecko wie, czym zajmuje się pirat. Oczywiście napadaniem na inne statki i grabieniem kosztowności. I tu pierwsza niespodzianka - tego w Risenie 2 brak! Nawet w formie minigierki czy filmiku, nasz pirat jest bardziej szarmanckim bohaterem ratującym świat (jak zwykle w grach PB), a nie prawdziwym (i złym do szpiku kości) korsarzem. Nawet jak kogoś zastrasza, to szczytem jego możliwości jest podniesiony głos i jakieś przekleństwo. Wiedźmin jak śpi, wydaje się groźniejszy (ech, tam to można się wczuć w rolę)... Brakuje mi w R2 właśnie takich charakterystycznych sytuacji, które pozwoliłyby się poczuć się piratem (np. bitwa morska, przemyt, wywalenie kogoś za burtę, ulepszanie statku itp. Pamiętacie jak obiecywali że statek ma być naszym domem i centrum dowodzenia? A nie dali tam nawet stanowisk do craftingu typu stół rusznikarza, kowadło czy kociołek voodoo. Jedyne udogodnienie to własne łóżko - wow... Twórcy powinni zagrać w KOTORa albo Mass Effect'a i zobaczyć jak powinien wyglądać własny statek) - nic z tych rzeczy się nie pojawia.
Ogólnie uważam, że powinni postawić na taki bardziej marynarsko-kolonialny klimat, a nie stricte piracki. Ja np. chętnie bym stanął po stronie inkwizycji (jako jakiś admirał czy generał) i zajął się podbojem dzikich plemion (pomyślcie ile fajnych questów można by tu wrzucić). Albo odwrotnie (dołączyć do dzikusów i wypędzić białasów). Bycie piratem też powinno być jedną z opcji, ale nie narzuconą nam koniecznością.
3. Ubrania i broń.
Nie rozumiem czemu całkowicie wywalili pancerze. Ja bym się nie obraził na zbroję w stylu protektora inkwizycji (która z resztą doskonale pasuje, do takich quasi-wiktoriańskich czasów). Niestety tutaj nawet mod nie pomoże. Patrzyłem w plikach gry, że pancerze inkwizycji zbudowane są tak jak w dawnych grach PB - z ciała i głowy. Nie zostały pocięte na elementy

. Niektóre z ciuchów są fajne, ale to nadal tylko ubrania i mam wrażenie że straciły na znaczeniu niemal całkowicie. Spodni jest raptem kilka par, z czego 2 najlepsze można zdobyć już na pierwszej wyspie kupując je za kilka monet ;/. Ze 3 czy 4 kurtki wyglądają super klimatycznie, ale są identyczne praktycznie (różnią się tylko kolorem, teksturą) i mają niemal takie same statystyki... Co więcej (prawdopodobnie najlepszy w grze) zestaw czarnych ubrań, można skompletować zaraz po otrzymaniu statku (czyli bo ja wiem, 30% gry?), kupując go u krawca za trochę złota...
Przecież to był niegdyś jeden z ważniejszych elementów gier PB! Nie wiem jak wy ale ja czułem autentyczną dumę, gdy po wielu godzinach starań, udawało mi się nareszcie przywdziać zbroję paladyna, pancerz komendanta czy szaty maga - to było coś! Gracz widział i czuł że coś osiągnął, a w R2 nie ma tego aspektu wcale...
Kilka przedmiotów ma fajne statystyki (typu +10 do złotousty), ale czemu można je nabyć na pierwszej lepszej wyspie, płacąc nędzne grosze bez spełnienia jakichkolwiek wymagań?!?
Z bronią jest trochę lepiej, ale znowu nie trzeba spełniać żadnych wymagań by jej używać. Nie ma siły, zręczności itd, więc cokolwiek wpadnie nam w łapy, może zostać przez nas użyte w dowolnej chwili.
4. Voodoo.
Pobawiłem się nim trochę na kodach i jestem raczej zawiedziony. Wiem że to nigdy nie miał być ekwiwalent magii z wcześniejszych gier, ale mimo wszystko możliwości jakie ono oferuje, są wręcz śmieszne.
5. Rozwój postaci.
Czy tylko ja zauważyłem, że jest zupełnie jednokierunkowy? To znaczy nie ma żadnego wyboru, alternatywy czy ścieżki w jaką będziemy podążać, bo tak na prawdę gra wymusza na nas podjęcie pewnych kroków. Przykładowo: W pierwszym Risenie można było nauczyć się otwierania zamków, albo skupić się na tworzeniu zwojów (by osiągnąć ten sam efekt czyli otwartą skrzynię). A w R2? Chcesz ograbić kufer? Musisz się tego nauczyć - nie ma innej drogi. Co gorsze, sporo zadań wymaga właśnie otwierania zamków, skradania się czy kradzieży kieszonkowej. Albo się tego nauczysz, albo jesteś w d*** bez żadnej innej możliwości.
Powiecie że można wybrać, np. pomiędzy szablą, muszkietami a voodoo. Zgadza się, ale gra jest tak skonstruowana, że w pewnych momentach musimy użyć broni białej, w innych muszkietu (nawet gdy go nie rozwijamy, bo bez tego nie poradzimy sobie w walce) a Voodoo można olać całkowicie. Tak czy inaczej gra znowu wymusza na nas pewne zachowania. Mogę się założyć, że postacią wyszkoloną tylko w broni białej, nie da rady ukończyć gry...
Poza tym rozwój jest na tyle otwarty, że można wymaksować prawie wszystki kategorie (prawie, bo trzeba wybrać broń albo voodoo). Chwały i złota też nie brakuje. A pamiętacie stare Gothicki czy nawet poprzedniego Risena? Tam coś takiego było nie do pomyślenia...
Poza tym system jest skonstruowany tak, że wiele statystyk można podnieść jedynie płacąc złotem! Z resztą nauka na niższych "poziomach" wymaga bardzo niewielu punktów. Tylko na pierwszej wyspie zebrałem 16 tysięcy punktów chwały. Na drugiej jeszcze więcej. Gdy dostałem już swój statek, stałem się maszyną do zabijania. Voodoo i broń białą olałem, wpakowałem wszystko w wytrzymałość, cwaniactwo i broń palną, do tego kupiłem całkiem niezłe wyposażenie, które tylko sobie ulepszałem wraz z biegiem gry...
6.Trudność.
Obecność Patty (a potem innych) niestety bardzo ułatwia grę. Towarzysz "tankuje", ja strzelam i wszystko idzie jak po maśle... Latam po wyspach i morduję wszystko co się rusza dla dodatkowej chwały, bez względu na to czy przeciwnikiem jest pantera, krab czy 5 metrowy hobgoblin...